Symbol gwiazdki


Przeczytaj i przeszukaj Trzeci Testament
   Rozdział:  
(A,0-144) 
 
Wyszukiwanie zaawansowane
Spis treści dla Zintelektualizowane chrześcijaństwo   

 

Odpuszczenie grzechów  56. Wielokrotnie czytamy w Biblii o odpuszczeniu grzechów przez Jezusa, między innymi w stosunku do grzesznika, któremu Jezus mówi: „Synu, odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2,5). Odpuszczanie grzechów przez Jezusa odbywało się na tych samych zasadach, jak odpuszczanie grzechów przez komunię świętą. Była to uspakajająca sugestia, którą odnowiciel świata dał nieszczęśliwym grzesznikom i chorym. Ludzie ci doskonale wiedzieli, że ich choroby i zniszczony organizm jest rezultatem grzechów, to znaczy rezultatem złego sposobu postępowania. Czuli się w związku z tym zupełnie słusznie ukarani przez Boga. W jaki jednak sposób mogli byli się uwolnić od strachu i przerażenia na myśl o tym, że kara ta będzie trwać również po śmierci, jak nie właśnie dzięki sugestii? Fakt, iż Chrystus potwierdził swoja wypowiedź, uzdrawiając chorego człowieka przy pomocy cudu, nie oznacza, że człowiek ten stał się dzięki temu doskonałym człowiekiem na obraz i podobieństwo Boga. W przyszłych wcieleniach będzie musiał przeżyć oddziaływanie rozmaitych „grzechów”, zanim stanie się doskonałym człowiekiem. Objaśnienie prawdziwej tajemnicy odpuszczania grzechów i jej rozwiązanie poprzez zasadę reinkarnacji czyli ponownego wcielenia nie było możliwe ze względu na to, że człowiek owych czasów był prymitywny i nieintelektualny. Pomoc Chrystusa i komunia były zatem tylko tymczasowymi środkami do uwolnienia człowieka od bardzo bolesnego, takiego czy innego, cierpienia. Ta boska sugestia lub sposób chwilowego uwolnienia nie zwalniają jednak ludzi od konieczności „ponownych narodzin” w drodze do osiągania doskonałości i „ujrzenia królestwa Bożego”. Jeżeli chodzi o Chrystusa i komunię świętą, mogły one bez oszustwa spowodować u ludzi wierzących sugestię „odpuszczenia grzechów”, gdyż w rzeczywistości nie istnieje żaden grzech na świecie. Gdyby tak było, musiałby Bóg być największym grzesznikiem „nad wszystkimi grzesznikami”. To, co do dzisiaj rozumie się jako „grzech”, jest tylko błędem, popełnianym przez ludzkość z powodu niewiedzy. To właśnie to miał na myśli Chrystus, który wisząc na krzyżu, modlił się za swoich oprawców, którzy go ukrzyżowali. Czyż nie powiedział właśnie w ten sposób: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Ł 23,34). Wszelkie grzechy na świecie istnieją wyłącznie z powodu niewiedzy i dlatego nie są grzechami. Człowiek nie może działać doskonale lub właściwie w sytuacjach lub na polach, których zupełnie nie zna. W jaki sposób może on uniknąć tutaj omyłek? Czy można je nazwać grzechem? W jaki sposób człowiek mógłby działać doskonale, jeśli nie na mocy swych doświadczeń i wiedzy, którą w ten sposób zdobył? Jest sprawą oczywistą, że tam, gdzie mu tego brakuje, musi działać niedoskonale. Odbywa się to jednak w największej zgodzie z prawami natury. Prawdą jest, że uczynione błędy są tym samym, co „zło” na świecie. Jednakże „zło”, w każdej sytuacji i w każdym stopniu, jest zawsze efektem działania niewiedzy. Tam, gdzie niewiedza nie istnieje, zło też nie istnieje. W związku z tym, że zło może tylko istnieć z powodu prymitywności, której podstawą jest niewiedza, nie można więc słusznie powiedzieć, że istota „grzeszy”. Istota działa w całkowitej zgodzie z prawem swego stopnia rozwoju, jego zasad i stadiów. Jest prawdą, że błędy powodują zło na świecie, w jaki jednak sposób człowiek, a tak samo zwierzęta, mogliby zdobyć doświadczenie o tym, co jest właściwe, gdyby nie popełniali błędów? Przyjemność korzystania z drzewa wiedzy, które stanowi codzienne życie ludzi, musi być przeżyta, aby człowiek mógł posiąść wiedzę o tym, co dobre, a co złe. Przypuszczalnie ktoś mógłby tu zaprotestować i twierdzić, że nowoczesny, kulturalny człowiek doskonale wie, że nie wolno zabijać, mordować lub pozbawiać życia, kłamać i oszukiwać, rabować i plądrować itp., jednakże jeśli się zdarzy, że człowiek, mimo to, działa w ten sposób, przyczyna leży – w absolutnym tego słowa znaczeniu – w duchowej niewiedzy istoty, jej braków w duchowym rozwoju na danych polach. Prawdą jest, że człowiek poprzez swe codzienne życie w cywilizacji nie może być nieświadomy tego, że takie uczynki są przeciwko prawom cywilizacji i są karalne, nie oznacza to jednak, że człowiek ten, na planie duchowym lub na planie duszy również wie, że są one grzechem, co oznacza, że są one przeciwne prawu ustalonemu dla życia człowieka. Dlatego nie jest on w stanie traktować przekroczenia tych praw jako grzeszne lub niewłaściwe i przekracza je tam, gdzie przynosi mu to korzyść. Informacja o tym, że przekroczenie praw jest sprzeczne z całą, utworzoną kulturą, a tym samym jest przeszkodą na drodze do pokoju i do dobrobytu w każdym społeczeństwie, jest dla tych ludzi tylko powierzchowną i wątpliwą teorią. Na planie duszy lub czysto duchowo są oni sceptyczni co do tych ważnych życiowo ludzkich praw, związanych z kulturą, cywilizacją i sposobem bycia, i w mniejszym lub większym stopniu jest im trudno je zaakceptować. Dlatego też uważają, że mają prawo dokonywać tych rozmaitych wykroczeń. Równocześnie uważają oni, że mają prawo nienawidzić i karać tych, którzy – według ich odczuć – im dokuczają. Boją się jedynie ziemskich praw karnych. Nie posiadają żadnej wiedzy o duchowej strukturze rzeczy i nie posiadają żadnej wiedzy o oddziaływaniu karmy.
      W humanitarnej kulturze określa się nierozwiniętych jeszcze ludzi pojęciem „przestępcy” lub „grzesznika”, co jest w rzeczywistości błędne. Są to prymitywni ludzie, którzy w swym rozwoju duchowym nie doszli jeszcze tak daleko, żeby móc zrozumieć chrześcijańską moralność i sposób bycia, zawarte w pismach i żyć według nich. W jaki sposób mogliby ci ludzie zaakceptować całym sercem i praktykować moralność i sposób bycia, które należą do stopnia rozwoju, znajdującego się na o wiele wyższym szczeblu niż ich własny stopień? Czy mamy prawo nazywać ich „grzesznikami” i „przestępcami”? Czy istnieje jakakolwiek istota, będąca w stanie okazać wyższą moralność i sposób bycia, niż moralność i sposób bycia, które w obecnej chwili jest w stanie okazać zgodnie ze swym rozwojem? Gdyby mogła to zrobić, rozwój straciłby zupełnie sens. Prawdą jest, że ci prymitywni ludzi, którzy są jeszcze bardzo nieprzystosowani do ogólnie pojętej kultury i cywilizacji, mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa i innych współistot z powodu swej – w mniejszym lub większym stopniu – nieokiełznanej, zwierzęcej natury. Jest oczywistą sprawą, że społeczeństwo musi się chronić przed tą zwierzęcą lub w mniejszym lub większym stopniu diabelską naturą w tych ludziach. Ochrona nie powinna jednak być dokonywana poprzez karę śmierci, tortury czy inne niehumanitarne formy. Należy tu pamiętać o słowach Chrystusa, który w momencie największych cierpień, zadanych mu przez oprawców, modlił się: „Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Ł 23.34). W przyszłości powstanie zupełnie inna wiedza o rozwoju i mentalności. Więzienia, instytucje karne i wszystkie inne metody, które niszczą mentalność i działają szkodliwie na tych najmniej rozwiniętych w społeczeństwie, przestaną istnieć. Zostaną zastosowane metody, które będą zgodne z prawdziwym i pozbawionym elementów pogańskich chrześcijaństwem. (Muszę tutaj znowu odesłać czytelników do moich głównych prac: „Livets Bog” (Księga życia) i „Det Evige Verdensbillede” «Wieczny obraz świata»).


Komentarze można przesyłać do Instytutu Martinusa.
Informacje o wadach i problemach technicznych można przesłać do webmastera.