Symbol gwiazdki


Przeczytaj i przeszukaj Trzeci Testament
   Rozdział:  
(1-16) 
 
Wyszukiwanie zaawansowane
Spis treści dla Wielkanoc   

 

 
Rozdział 14
Wysłannik Boga spotyka się zenbsp;swymi przyjaciółmi inbsp;powraca do swego Ojca
Wśród przyjaciół i uczniów Jezusa panował wielki smutek po utracie mistrza. Pomocnym było to, iż wyjaśnił im on, że zmartwychwstanie trzeciego dnia. Tą osobą, która była najwierniejszą i najbardziej pełną oczekiwań związanych z obietnicą, a z tego powodu też pierwszą, która spotkała zmartwychwstałego Mesjasza, była jego uczennica „Maria Magdalena”, uprzednio żyjąca z prostytucji, którą on, przyjaciel „grzeszników” i cierpiących, poprzez swoje mądre słowa, wynikłe z miłości: „ten, kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień”, wybawił od ukamienowania, od wykonania nieczystego wyroku przez nieczystych ludzi na swoim współgrzeszniku. Ona nie zapomniała tego nigdy. Od momentu, w którym jej prześladowcy, pozbawieni mocy słowami Jezusa, jeden za drugim odeszli bez wykonania sądu, a pełen miłości głos Jezusa „ja cię nie osądzam” doszedł jej uszu, objawił się jej „odnowiciel świata”. Od tego momentu towarzyszyła mu wiernie.
      W swym smutku i w nadziei udała się wczesnym rankiem po sabacie do grobu. Jednakże tak samo, jak się to dzieje ze wszystkimi powracającymi do grobów swych zmarłych, odczuła pustkę. „Zmarli” nie znajdują się w swych grobach. Posiadają o wiele jaśniejsze miejsce pobytu. Są oni w „przedsionku” do królestwa Bożego. Są w „niebie”. Nie było więc nikogo, kto znalazłby go w grobie. Jezus uczynił wyjątkową rzecz i wcześniej już „wyszedł” z grobu, lecz było to związane z koniecznością ukazania strażnikom, iż życie jest nieśmiertelne, a duch wieczny. Przez te parę sekund, w których zdarzenie trwało, grób przestał być grobem, przemieniając się w słońce, w oślepiające światło, w drzwi do „nieba”, które zostały otwarte, aby wysłaniec Boga mógł wyjść, mógł powrócić do fizycznego życia na ziemi.
      Pierwszą osobą, którą odnowiciel świata, pełen promienistości w dosłownym tego słowa znaczeniu, spotkał na swej powrotnej drodze z grobu do fizycznego życia na ziemi, była właśnie Maria Magdalena. W swym przygnębieniu i zawodzie z powodu pustki przy grobie nie spojrzała przed siebie i nie od razu uświadomiła sobie, kto przed nią stoi. Dopiero kiedy usłyszała swe imię „Maria”, wypowiedziane znanym, ukochanym głosem, który w jej umyśle i sercu był tak głęboko zakorzeniony, skierowała błyskawicznie wzrok w kierunku zmartwychwstałego zbawcy. Nie wiedząc, iż ciało, w którym odnowiciel świata obecnie się ukazał, nie było jego poprzednim fizycznym ciałem, lecz tymczasową zmaterializowaną kopią tegoż, powstałą w duchowej materii, którą on kontrolował swą siłą woli i nie wiedząc, że w związku ze zdarzeniem przy powstawaniu z grobu było ono nadal bardzo silnie wibrujące, tak iż fizyczne dotknięcie go stanowiło zagrożenie dla życia, chciała ucałować jego dłoń, jego szaty. Mistrz ostrzegł ją przed niebezpieczeństwem i przed dotknięciem. Równocześnie wyjaśnił jej, że nie odszedł jeszcze do swego Ojca i Ojca ludzkości, do swego Boga i Boga ludzkości i że przez jakiś czas pozostanie jeszcze w sferze, z której może się materializować i ukazywać fizycznym zmysłom. Utwierdzona obietnicą mistrza, że przyjaciele i uczniowie, wszyscy bez wyjątku, będą mogli go jeszcze raz spotkać w określonym miejscu w Galilei, udała się przepełniona radością do swych „braci” z tą radosną nowiną. Jezus tymczasem ukazał się wielu swym innym przyjaciołom, by na końcu spotkać się z nimi wszystkimi razem.
      Wieczorem, kiedy wszyscy już się zebrali we wskazanym przez Jezusa miejscu i „drzwi zostały zamknięte z obawy przed Żydami”, w środku sali zaczął świecić jakby snop białego światła ze specyficznymi niebieskimi odcieniami. Niebieskie niuanse przybrały stopniowo bardziej konkretną formę. Przed pełnym napięcia wzrokiem zebranych i ku ich niewypowiedzianej radości utworzyły się stopniowo znane kontury Jezusa, szczegóły i znaki. Radość wzrosła jeszcze bardziej, gdy biała poświata znikła, a sylwetka ich ukochanego mistrza, pełna życia i z uniesionymi w górę ramionami, postąpiła w ich kierunku i znany głos zawibrował w ich uszach: „Pokój wam przynoszę”. Po tym wzniosłym powitaniu i po przekonaniu najbardziej niedowierzających o kontynuacji swego istnienia, wytłumaczył on im swą misję, swe cierpienie i śmierć, swe zmartwychwstanie, swą materializację, utwierdził ich dodatkowo w wielkim przykazaniu miłości i polecił im, aby poszli w świat i głosili historię jego życia i sposobu postępowania „wszystkim narodom, wszystkim istotom”.
      Po odpowiedzi na wszystkie ich pytania, po pocieszeniu ich i pokrzepieniu w ich osobistych sprawach i zmartwieniach, przytulił on po raz ostatni w sferze fizycznej każdego ze swych wiernych przyjaciół i uczniów do swego policzka. Biała poświata ponownie zawibrowała. W jej rosnącej światłości wszyscy zebrani zobaczyli odnowiciela świata po raz ostatni. Jego ukochana sylwetka rozpłynęła się i stopiła się w jedność ze światłem. Wysłaniec Boży wrócił do swego Ojca. Jednakże nad zebranymi, nad światem, nad kontynentami i oceanami, lasami i łąkami, nad oazami i pustyniami aż do naszych dni, nad fabrykami, nad wieżowcami i prostymi domami, nad strefami wojennymi, rewolucjami i nad polami bitew, poprzez wojnę i pokój niosła ta biała poświata ostatnie serdeczne pozdrowienie syna człowieczego do wszystkich ziemskich ludzi: „patrzcie, jestem z wami przez wszystkie dni do zakończenia świata”.


Komentarze można przesyłać do Instytutu Martinusa.
Informacje o wadach i problemach technicznych można przesłać do webmastera.