Symbol gwiazdki


Przeczytaj i przeszukaj Trzeci Testament
   Rozdział:  
(1-17) 
 
Wyszukiwanie zaawansowane
Spis treści dla Misterium modlitwy   

 

 
Rozdział 14.
„I odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”
Następnie mamy do czynienia z szóstą koncentracją myślową w „Ojcze nasz”, wyrażoną słowami: „I odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Dla współczesnego badacza ducha powyższa koncentracja będzie, być może, wydawać się zbyteczna i bezsensowna. W związku z tym, że badania nad boskim planem świata czy życia wykazują, iż „wszystko jest dobrem” i że w rzeczywistości nikt nie może cierpieć niesprawiedliwie lub popełnić niesprawiedliwości, tak więc nikt nie może znaleźć się w sytuacji, o której można byłoby mówić o czyjeś winie, co oznacza: „zgrzeszyć” lub „popełnić niesprawiedliwość” w stosunku do kogoś w taki sposób, aby potem być zobowiązanym – w absolutnym znaczeniu – do prośby o wybaczenie. Skoro jednak istota kosmiczna zaleca tę koncentrację myślową jako ogniwo w modlitwie modlącego się, uznanie, że powyższa koncentracja jest iluzją lub przejawem przesądu, nie miałoby żadnego logicznego uzasadnienia. Tak więc musi istnieć całkowicie logiczne uzasadnienie, aby zalecać obecność tej modlitwy w „Ojcze nasz”. Jaka więc prawda kosmiczna czy też absolutne realia są ukryte w tym zewnętrznym, na pierwszy rzut oka błędnym, sformułowaniu? Czyż nie jest tak, że modlitwa ta ma na celu przyniesienie ulgi w „poczuciu winy” czy w „wyrzutach sumienia”? Czyż „poczucie winy” i „wyrzuty sumienia” nie są, w swojej najgorszej formie, właśnie jednym z największych cierpień duszy, które jest dane człowiekowi ziemskiemu? – Czyż nie jest to właśnie to, co w postaci „wyrzutów sumienia” zamęcza umierającego na łożu śmierci, daje mu śmierć w męczarniach, stwarza po śmierci „czyściec” dla tej istoty? Czyż „wyrzuty sumienia” nie mogą stworzyć nieszczęśliwego stanu w wielu innych sytuacjach na rozmaitych płaszczyznach życia, takich jak małżeństwo, przyjaźń, stosunek do przełożonego, do niższego i równego rangą – krótko mówiąc, czyż nie niszczą one wszystkich innych szczęśliwych i harmonijnych relacji pomiędzy jednostką a jej bliźnim tak długo, jak długo nie zostaną one oczyszczone poczuciem winy i prośbą o wybaczenie przez tę konkretną osobę? – Czy współczesny badacz ducha stanowi tu wyjątek? – Czy jest on w stanie, dzięki swojej wielkiej teoretycznej wiedzy, uczynić się całkowicie odpornym lub pozostać w swej duszy niewzruszonym na każdą formę dokuczania lub na nieszczęście, które sam mógłby ewentualnie przysporzyć innym? – Czy może on zarozumiale uspokajać sam siebie tym, że to zdarzenie, dokuczliwość czy nieszczęście było „własnym losem” bliźniego, innymi słowy: było działaniem, do którego tenże bliźni sam się pierwotnie przyczynił, a więc nie ma on prawa żądać jakichkolwiek przeprosin? – W tym przypadku byłoby badanie ducha jeszcze zupełnie niepoważnym zajęciem dla tego badacza – wręcz przeciwnie, byłoby przyjemnym zabijaniem czasu, teoretyczną zabawą, na zapleczu której próbowałby on uzasadnić samemu sobie i innym istniejący w nim wciąż jeszcze wielki brak miłości bliźniego. Brak ten, który przejawia się w takiej ocenie niewłaściwego postępowania wobec bliźniego, świadczy tylko o prymitywności tego, który tak sądzi – prymitywności, należącej do znacznie niższego stopnia rozwoju niż przeciętny stopień rozwoju szlachetnego wierzącego i niewierzącego. Czy nie byłby każdy z nich mniej lub bardziej nieszczęśliwy w sytuacji, w której przyszłoby im spowodować nieszczęście lub przyczynić się do cierpienia innej istoty? – Czy miałoby to jakiekolwiek znaczenie, że zupełnie nie było to ich świadomym zamiarem, aby przyczynić się do nieszczęścia bliźniego, lecz stało się tak nieoczekiwanie mimo tego? Czy nie istnieją przykłady, w których kierowcy samochodów czy innych środków transportu wręcz się załamali psychicznie w sytuacjach, w których przyszło im zranić lub zabić innych ludzi w zderzeniu, mimo iż wina za wypadek była zdecydowanie w stu procentach po stronie poszkodowanego? – Nie, nie sądź, że szósta koncentracja myślowa w „Ojcze nasz” łatwo może być uznana za zbyteczną. Widzimy na tym przykładzie, że nawet w sytuacjach, w których człowiek na planie fizycznym jest absolutnie bez winy, nie jest to wystarczającą przyczyną dla istoty pełnej życzliwości i miłości bliźniego, aby zapobiec powstaniu mniejszego lub większego kryzysu duchowego czy żalu z powodu stania się narzędziem, które przyczyniło się do nieszczęścia bliźniego.
      Skoro nawet widoczny brak winy nie jest w stanie uspokoić istoty z mniejszym zasobem miłości bliźniego, w jaki sposób można sądzić, że przekonanie o bezwzględnym braku winy jest w stanie uspokoić istotę jeszcze bardziej rozwiniętą?
      Nie, sprawa polega na tym, że problem w swojej głębokiej analizie kosmicznej w rzeczywistości nie tkwi w pytaniu o winę lub jej brak, lecz – przeciwnie – dotyczy kontaktu nas samych z własnym ogólnym uczuciem i ze standardem naszej miłości bliźniego. Standard ten stanowi strefę określającą co człowiek jest w stanie uczynić bliźniemu. Standard ten jest bardzo indywidualny. Niektóre istoty potrafią przyczynić się do ciężkiego psychicznego i fizycznego cierpienia innych, podczas gdy inne, nawet w przybliżeniu, nie są w stanie pozwolić sobie na podobne zachowanie w stosunku do innych współistot. Czyż nie istnieją istoty, które wolą same cierpieć niż przyczynić się do choćby najmniejszych cierpień innych?
      Istoty posiadają więc rozmaite, niższe i wyższe wzorce miłości bliźniego. Wspólnym dla nich wszystkich jest to, że jeśli istota wyrządzi krzywdę bliźniemu lub spowoduje cierpienie, które leży poniżej jej własnego standardu miłości lub normy, pozwalającej osądzić, jak dalece istota ta jest w stanie przyczynić się do spowodowania nieprzyjemności lub cierpienia swemu bliźniemu, wchodzi ona w kolizję ze swoim zwykłym rzeczywistym standardem świadomości. W związku z tym, że standard świadomości jest tym samym, co jej ogólny stan mentalny, uczynek ten koliduje więc z nim. Istota staje się chora mentalnie. Chorobę tę nazywamy „wyrzutem sumienia”.
      Wyrzut sumienia jest tym samym, co uczucie „skruchy” czy „przyznanie się do winy” za dokuczanie lub spowodowanie cierpienia bliźniemu. Wobec tej istoty odczuwa człowiek swoje postępowanie jako „grzech” lub „niesprawiedliwość”. Uczucie to nie zmienia się w swej istocie poprzez pogląd czy wyjaśnienie albo też przekonanie o tym, że człowiek jest niewinny. Tylko istota o bardzo niskiej miłości lub o niskim poczuciu „przyznania się do winy” jest w stanie przekonać sama siebie o swojej „niewinności” przy pomocy analiz kosmicznych lub poprzez stwierdzenie, że każdy jest pierwotnym powodem czy źródłem swego własnego losu. Istota o wielkiej miłości, a tym samym o „wielkim poczuciu własnej winy” nie jest w stanie uspokoić sama siebie prostym uznaniem kosmicznego braku winy.
      W związku z tym, że wyrzuty sumienia, jak już wspomniano, pojawiają się zarówno u istoty pełnej miłości również w sytuacjach, w których nie ponosi ona za nie – czysto fizycznie – żadnej winy, mimo iż przyczyniła się do nich, jak też u istoty ze świadomością kosmiczną, która od dawna posiada realną wiedzę, iż nikt nie może cierpieć lub wyrządzić krzywdy niesprawiedliwie, jest więc faktem, że pojawienie się wyrzutów sumienia nie jest uzależnione tylko od żalu za uczynek i od poczucia winy, lecz przeciwnie, świadczy o innym, normalnym, głęboko zakorzenionym zjawisku, istniejącym w duszy zupełnie niezależnie od absolutnej winy lub jej braku. Zjawisko to określę tu mianem „osi świadomości”. W związku z tym, ze oś ta albo inaczej normalna harmonia, odpowiadająca stopniowi rozwoju danej jednostki i wzajemne oddziaływanie pomiędzy jej własnymi energiami świadomości a energiami otoczenia, współistot, a więc „bliźnich”, stanowi fundament mentalnego i duchowego ogólnego dobrego samopoczucia, będzie więc ono zachwiane w takim samym stopniu, w jakim „oś” utraci swą harmonię. Musimy zrozumieć, że wspomniana „oś” posiada określone mentalne „nachylenie”, poprzez które utrzymuje ona świadomość istoty w kontakcie z jej strukturą mentalną, dopasowanym do podtrzymywania dobrego samopoczucia, a który to kontakt stanowi fundament najwyższych i odwiecznych praw życia i panowania nad wszechświatem (świadomości Boga), w taki sam sposób jak nachylenie osi Ziemi pozwala na jej niezbędny kontakt ze Słońcem, który jest konieczny dla przejściowego dobrego samopoczucia globu (dla normalnego rozwoju i przeżywania doświadczeń przez jego mieszkańców). Normalne, mentalne „nachylenie osi” danej istoty jest zatem tym samym, co jej normalny stosunek do swego przejściowego danego stopnia rozwoju, który to stosunek jest tym samym, co zadowolenie z określonych danych zjawisk, odnoszących się do tego stopnia rozwoju. Innymi słowy: normalne mentalne „nachylenie osi” jednostki jest tym samym, co sposób przejawiania się lub rozwój świadomości, który na danym stopniu rozwoju jest najwyższym ideałem. Ideał ten jest więc dla jednostki jej najwyższym mentalnym punktem równowagi albo normą jej normalnych pragnień i możliwości. W tymże punkcie równowagi znajduje się więc wspomniany wcześniej standard miłości jednostki albo pole obejmujące to, co jednostka „śmie” uczynić swemu otoczeniu, współistotom i rzeczom. Mentalne „nachylenie osi” jest ogromnie zróżnicowane wśród rozmaitych żywych istot. Równowaga pomiędzy mentalnością drapieżnika a jego otoczeniem wyraża inny punkt równowagi niż równowaga pomiędzy mentalnością zwierząt żywiących się roślinami a ich otoczeniem, tak samo jak „nachylenie osi” świadomości albo równowaga pomiędzy mentalnością np. łowcy skalpów a jego bliźnim jest zupełnie inna niż punkt równowagi świadomości pomiędzy zbawicielem świata a bliźnim. Wiemy jednakże, że określony standard istot, niezależnie od tego, jak bardzo różnią się one od siebie tym, co „śmieją” uczynić swemu bliźniemu, wyraża mimo tego tymczasową najwyższą normę dla poszczególnych jednostek. Fakt, iż jednostka nie kontynuuje swoich uczynków, lecz posuwa się naprzód do coraz wyższych ideałów moralnych albo do wyższego standardu miłości jest tym, co określamy jako „rozwój”. Rozwój jest zatem tylko normalnym przeobrażeniem mentalnego „nachylenia osi”, normalną zmianą, zachodzącą w stosunkach pomiędzy istotą a Bogiem. Wszystkie żywe istoty są zatem – poprzez ich mentalne „nachylenie osi” – duchowo organicznie przynależne do określonego stosunku do Bożej świadomości (otoczenia i bliźniego) dokładnie w taki sam sposób, jak wewnętrzne stosunki pomiędzy planetami i ich drogi w przestrzeni kosmicznej są przypisane do równowagi i wzajemnego oddziaływania pomiędzy ich energiami w nieskończonej przestrzeni wszechświata. Równowaga ta przejawia się więc w ich „nachyleniu osi”. „Nachylenie osi” planet jest również poddane normalnym przemieszczeniom. Bieguny zmieniają się. Kiedy przemieszczenie to zachodzi w zwykły sposób, nie powoduje ono żadnych zakłóceń w ogólnym dobrym samopoczuciu w życiu planety. Kiedy jednak zaistnieje sytuacja, że planeta nagle zbytnio zbliży się do innego ciała niebieskiego i jej normalne nachylenie osi zostanie zakłócone przez siłę przyciągania obcej planety, powoduje to ogromne katastrofy w postaci trzęsień ziemi, cyklonów i powodzi, które mają wpływ na jej żywe istoty. Sama planeta może, w najgorszym przypadku, rozpaść się na kawałki, spłonąć i w ten sposób zniknąć z planu fizycznego.
      W taki sam sposób, w jaki mogą zaistnieć nienaturalne zmiany osi dla planet, tak samo mogą zaistnieć nienaturalne „zmiany osi” dla wszystkich istniejących żywych istot, jak np. człowieka ziemskiego.
      Podczas gdy przy naturalnej lub normalnej „zmianie osi” (przy normalnym rozwoju) nie powstają żadne zakłócenia w ogólnym dobrym samopoczuciu jednostki, nienaturalna „zmiana osi” stwarza zakłócenie w ogólnym samopoczuciu, które w najgorszym przypadku może stać się fizyczną, śmiertelną katastrofą dla danej istoty. Nienaturalna zmiana „nachylenia osi” powoduje zawsze, tak samo jak i w przypadku planety, zbyt mocne oddziaływanie sił zewnętrznych. Silne oddziaływanie z zewnątrz sprawia, że stabilizacja obecnego „nachylenia osi”, niezbędna do utrzymania normalnego dobrego samopoczucia istoty, zostaje nagle zachwiana, po czym obce siły, zależnie od ich przewagi, opanowują świadomość istoty i prowadzą ją do katastrofy lub okaleczenia. To właśnie tę przewagę obcych sił odczuwamy w formie „wyrzutów sumienia”, „obciążenia winą” i „poczuciem winy”. Działanie tych sił powoduje również zmianę normalnego „nachylenia osi”, która jest przyczyną chorób umysłowych, niedorozwoju lub krótko mówiąc wszystkich mentalnych zakłóceń.
      W przypadku wyrzutów sumienia czyli poczucia winy mamy do czynienia z faktem, że jednostka odkryła swą wielką duchową przemianę.
      Wszyscy posiadamy zatem specjalne, określone mentalne „nachylenie osi”, które warunkuje nasz harmonijny mentalny stosunek lub świadomą harmonię pomiędzy nami samymi a naszym otoczeniem. Jeśli na przykład przydarzy nam się okaleczyć bliźniego lub wyrządzić mu taką czy inną nieprzyjemność, która daje nam wyrzuty sumienia lub poczucie obciążenia winą, oznacza to, że wywołaliśmy działanie, które spowodowało napływ obcych energii do naszej świadomości. Jest sprawą oczywistą, iż napływ obcych energii powoduje szybką zmianę w naszym normalnym mentalnym „nachyleniu osi” (w naszym normalnym uczuciu, że mamy dobry kontakt z otoczeniem i z bliźnim). Im większa jest zmiana w „nachyleniu osi”, tym bardziej oddalamy się od dobrego samopoczucia, które jest uzależnione wyłącznie od kulminacji pełnego zdrowia, wynikającego z naszego normalnego ogólnego dobrego stanu, który jest tym samym co naturalna radość z powodu istnienia.
      Radość istnienia, która oznacza: prawdziwe uczucie szczęścia odpowiednie do przejściowego stopnia rozwoju (ogólne dobre samopoczucie związane z tym stopniem) jest zatem duchową, organiczną funkcją. Jest to owoc lub rezultat harmonijnego oddziaływania, dostosowanego do tej właśnie formy przeżyć, pomiędzy siłami świadomości jednostki a ogólnym rozwojem natury i współistot (rozwój świadomości Boga).
      Wszystko, co można ująć pod pojęciem „wyrzutów sumienia”, jest tym samym, co niekontrolowany napływ obcych energii do zasięgu świadomości jednostki, powodujący poprzez swe niekontrolowane oddziaływanie zmianę punktu równowagi, od którego zależy harmonijne wzajemne oddziaływanie pomiędzy energiami jednostki a otoczenia – niezbędny warunek normalnego mentalnego dobrego samopoczucia. Tenże niekontrolowany napływ obcych energii stwarza – poprzez wzajemne oddziaływanie energii – inny punkt równowagi w zasięgu świadomości danej istoty. W ten sposób rodzi się konflikt pomiędzy wolą jednostki a tym, co zostaje przez nią wywołane. Jest to sytuacja, którą św. Paweł wyraża słowami: „Tego dobra, które chciałbym czynić, nie czynię, a to zło, którego nie chcę czynić, czynię”. „Dobro”, które chciał on uczynić, określa zatem zwykły punkt równowagi we wzajemnym oddziaływaniu pomiędzy jego własnym rozwojem energii a rozwojem energii otoczenia, a więc także bliźniego. Odzwierciedla to jego normalne mentalne „nachylenie osi”. „Zło”, którego nie chciał wyrządzić, lecz które mimo tego uczynił, wskazuje zatem na przesunięcie się „nachylenia osi” w jego energiach świadomości w kierunku punktu równowagi, który był sprzeczny z jego wolą, a tym samym sprzeczny z jego normalną radością życia albo uczuciem szczęścia. Kiedy istota, tak samo jak św. Paweł, odkryje, że równowaga albo punkt ciężkości jej ogólnej funkcji energii lub wzajemne oddziaływanie pomiędzy jej własną energią a energią otoczenia przejawia się w uczynkach, które odbiegają od tych, które istota w rzeczywistości uznaje za sprawiedliwe, normalne, naturalne lub wynikające z miłości, staje się jasną sprawą, że odkrycie to może tylko spowodować „poczucie winy” lub „przyznanie własnej winy”, zupełnie niezależnie od tego, czy praktycznie jest możliwe udokumentowanie całkowitego braku winy w danym przypadku.
      Fakt, iż istota nie ponosi winy w danym zdarzeniu, nie oznacza wcale, jak już czytelnik mógł to zauważyć, że jej mentalne „nachylenie osi” nie zostało przemieszczone i że nie stało się ono decydującym narzędziem dla rozwoju sił, którym istota została podporządkowana wbrew swej woli. W związku z tym, że przemieszczone „nachylenie osi” oznacza dysharmonię w stosunku istoty do życia, do otoczenia czy bliźniego, co jest tym samym co dysharmonia w stosunku do świadomości Bożej, jest sprawą naturalną, zgodną z normalnym standardem lub stopniem rozwoju istoty, że dąży ona do usunięcia tej dysharmonii, a tym samym do odzyskania harmonii w swoim zasięgu świadomości.
      Kiedy istota z powodu swej męki duchowej prosi inne istoty o przebaczenie za to, za co czuje się wobec nich winna lub też z braku innych możliwości zanosi wołanie do Boga o przebaczenie swego „grzechu” lub „winy”, oznacza to w rzeczywistości, że w swej rozpaczy, świadomie lub nieświadomie, błaga Boga o pomoc w doprowadzeniu „nachylenia osi” do swego normalnego stanu, aby tym samym uzyskać właściwy stosunek do otoczenia i bliźniego, a więc i do Opatrzności.
      Przy zastosowaniu najwyższej analizy, jak już wcześniej wspomniano, problem nie leży w pytaniu o winę czy jej brak, lecz w tym, aby zatrzymać nienaturalne ustawienie normalnego mentalnego „nachylenia osi” z powodu działania niekontrolowanych sił i przywrócić je z powrotem do normalnego stanu, a tym samym odzyskać normalną, odpowiednią do stopnia rozwoju istoty, harmonię pomiędzy nią a jej otoczeniem.
      Sprawa z „naszymi winowajcami” przedstawia się podobnie i jest, naturalnie, rzeczą oczywistą, że chodzi tu bardziej o mentalny „problem nachylenia osi” niż o problem „winy” lub „braku winy”.
      Koncentracja myślowa: „Ojcze, odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom” nie jest więc zbytecznym, naiwnym twierdzeniem, przeżytkiem prymitywnych przesądów, lecz, przeciwnie, wyraża wspaniałe boskie dążenie świadomości do stabilnego utrzymania ciągłego normalnego mentalnego „nachylenia osi”, a tym samym zapewnienie istocie normalnego ogólnego dobrego samopoczucia i boskiego zadowolenia, zgodnego z jej szczególnym stopniem rozwoju świadomości.


Komentarze można przesyłać do Instytutu Martinusa.
Informacje o wadach i problemach technicznych można przesłać do webmastera.